Skocz do zawartości
Forum komputerowe PC Centre

BIGger

Użytkownicy
  • Zawartość

    269
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez BIGger

  1. Mam nadzieję, że przypadkiem nie odłaczyłeś wiatraka procesora:P Masz płytę dwuprocesorową? Bo o ile mi wiadomo, to procesorowi przeważnie jeden wiatrak starcza, a pozostałe złącza są do chłodzenia innych komponentów... Hehe i tu Cie zaskocze! Podlaczylem dokladnie w to miejsce gdzie sie najmniej spodziewales! Pod złącze od procesora. A dlaczego? Ponieważ wentylator Thermaltake'a Volcano 7+ mozna rowniez podlaczyc pod molexa. Dlatego zamiast przewidywac i w pewien sposob sie ze mnie nasmiewac, lepiej zapytaj...
  2. Z tego co czytalem to nie ATi silencer 1 zabija lecz Arctic Cooling VGA Silencer (rev2?)... EDIT: Jeśli chcecie zarzuce bechmarkiem mojego Radka 9800 Pro (R350:()
  3. Aktualnie problem znikł - podlaczylem wentylator do wejscia na wentyl CPU
  4. A ja mam najnowszego NEC'a i nienarzekam;] Poki co nagrywa wszystko o co go poprosze ;]
  5. Kupilem Silencera 1 rev 2 i chcialem go zalozyc na mojego Radka 9800 PRO, po zalozeniu okazalo sie ze wentylator sie nie kreci - myslalem ze cos z zasilaniem, przy probie odlaczenia kabelka wyrwalem wszystkie wejscia na karcie z zasilania wentylatora... Co mam teraz zrobic ;( Moze ktos z Was(Iwan) potrafił to przylutowac(urwane koncowki posiadam...) Prosze o odpowiedz... P.S - Geo, Iwan - Prosze w tej sprawie o kontakt - GG: 5074549
  6. (poczekamy az bedziesz do niego doplacal:P)
  7. Ten urywek doprowadził mnie i kilku moich znajomych do łez(tak, smiechu): "eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory. Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy... Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni przypalony tłuszcz, bo nie miała kostek do zmywarki Calgon Power Perls ze skrzydełkami. Połamany strażak z mniejszym już zapałem wskoczył do chatki aby w końcu poinformować, że Słowacki wielkim poetą był. Informacja ta kompletnie nie zaskoczyła Zyty, podobnie jak to, że strażak Mietek nosił damską bieliznę zawieszoną na kiju, którym się podpierał."
  8. Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem... Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat... - Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie... Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonu, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył. - Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi. Mietek odpowiedział: - eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory. Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy... Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni przypalony tłuszcz, bo nie miała kostek do zmywarki Calgon Power Perls ze skrzydełkami. Połamany strażak z mniejszym już zapałem wskoczył do chatki aby w końcu poinformować, że Słowacki wielkim poetą był. Informacja ta kompletnie nie zaskoczyła Zyty, podobnie jak to, że strażak Mietek nosił damską bieliznę zawieszoną na kiju, którym się podpierał. Podpierał się oczywiście dlatego, że dzień wcześniej, gdy przechodzil przez tory, pociąg uwalił mu jedną nogę. Nic sobie z tego nie robiąc poszedl dalej, raz to posuwając reką do przodu, raz nogą. Tym oto sposobem stał się pierwszym we wszechświecie trójzębem (trójodnóżem? hmm). Szczęśliwym zbiegiem okoliczności złamany kręgosłup i brak jednej nogi nie przeszkodziły mu w snuciu jakże spokojnego i szczęśliwego życia. A wszystko to za sprawą pewnej kobiety. Stefka Pietropawlowna (bo o niej mowa) - sąsiadka dzielnego strażaka imieniem Mietek - jest imigrantką z południowo-wschodniej części Syberii. Jako wielokrotna reprezentantka Związku Radzieckiego w Ciężkiejatletyce, w dyscyplinie zwanej powszechnie Curlingiem - spisywala sie świetnie. Dziwiło to wszystkich przede wszystkim dlatego, że ona również nie miała nogi i miała złamany kręgosłup. Zyta, spojrzawszy na Mietka, doszła do wniosku, że dobrze by było go ze Stefką zeswatać. Zyta, pamiętając bardzo dobrze swoje wcześniejsze próby zabawy w SWAT'a (nie mylić z pewnym specjalnym oddziałem), kiedy to doprowadziła na ślubny kobierzec siostrę Mietka Kunegundę i swojego brata Umcykcyka (dziwne imie miał, nikt nie wie dlaczego rodzice nazwali go Umcykcyk), wiedziała bardzo dobrze, że tym razem nie pójdzie jej tak łatwo. Mietek, jako typowy strażak, nie ukrywał bowiem swojej orientacji, a ta była, hmm, niestandardowa - potrafił zgubić się nawet w hipermarkiecie. - Czy ty kiedyś myślałeś drogi Mieciu - zaczęła - o założeniu strażackiego kasku odwrotnie? Zamotany Mietek nie wiedząc co odpowiedzieć wymamrotał: - taaa Onieśmielona tą niespodziewaną reakcją Zyta zarumieniła się, ale szybko postanowiła, że walnąć trzeba prosto z mostu. - Mietku mój drogi czy ty lubisz Stefkę? - Jako ni, jako ta, ino że ten... no... bo ten tego - stwierdził kiwając głową z aprobatą - Mieciu, ale to lubisz, czy nie? - zapytała zniecierpliwiona Zyta Mietek przemyślał swoją ostatnią wypowiedź, zakaszlał i rzekł: - Partycypując dyfrakcyjnie w konglomeracie insynuacji subdialektycznej doszedłem do wniosku, że Stefania wykazuje cechy charakterystyczne dla typowej niewiasty, aczkolwiek mój światły umysł dostrzegł w niej także elementy dysharmonii. - Że niby co? - umysł Zyty, mimo że pracował z szybkością przekraczającą kilkanaście razy swoje możliwości, analizował dopiero słowo "dyfrakcyjnie". - Mówiłem, że nie podoba mi się jej fizjonomia, a konkretnie pewne uszkodzenia, występujące w okolicach kręgosłupa. Po kilku minutach, kiedy Zyta porzuciła próby dogłębnej analizy tego co powiedział strażak Mieciu rzuciła: - Ale przecież, nie wygląd jest najważniejszy. Liczy się też... - Osobowość! - wtrącił się Mietek - Też o tym słyszałem, tylko że... - pogrążył się w zadumie, a Zyta w obawie przed kolejną dawką światłych myśli obawiała się mu przerwać - jako ni, jako ta, ino że ten... no... bo ten tego... - po raz kolejny zająknął się Mieciu. Zyta w szale uniesienia, jakiego doznała wysłuchując już po raz wtóry ulubionego zwrotu strażaka wrzasnęła: - Mietek! Ty mi się nie wymiguj! Pasujecie do siebie! Ty i Stefka. Będzie ślub. I kiedy Mietek miał powiedzieć swoje zdanie na ten temat niczym Filip z konopii (Indyjskiej rzecz jasna) wyskoczył mały, goły chłopczyk z łukiem, kołczanem, skrzydełkami i aureolą i powiedział: -Mietku, oto skazuję cię na dośmiertną miłość w kobiecie, która pierwszą ujrzysz! Powszechnie wiadomo, że małe gołe chłopczyki z łukiem, kołczanem, skrzydełkami i aureolą nie potrafią się poprawnie wyrażać w swoim języku i nie zwracają uwagi na szczegóły. Nie inaczej było tym razem. Chłopczyk nie wziął pod uwagę tego, że Mietek cały czas gapił się na Zytę. Wiadomo również, że ów małe gołe chłopczyki z łukiem, kołczanem, skrzydełkami i aureolą nie potrafią poprawnie wypełniać swoich zadań, zatem Mietek w Zycie się niezakochał... Jednak, jak się okazało w chatce Zyty po chłopczyku została pamiątka, a mianowicie strzała, którą szkrab upuścił podczas wykonywania zadania...
  9. Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem... Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat... - Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie... Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonu, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył. - Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi. Mietek odpowiedział: - eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory. Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy... Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni przypalony tłuszcz, bo nie miała kostek do zmywarki Calgon Power Perls ze skrzydełkami. Połamany strażak z mniejszym już zapałem wskoczył do chatki aby w końcu poinformować, że Słowacki wielkim poetą był. Informacja ta kompletnie nie zaskoczyła Zyty, podobnie jak to, że strażak Mietek nosił damską bieliznę zawieszoną na kiju, którym się podpierał. Podpierał się oczywiście dlatego, że dzień wcześniej, gdy przechodzil przez tory, pociąg uwalił mu jedną nogę. Nic sobie z tego nie robiąc poszedl dalej, raz to posuwając reką do przodu, raz nogą. Tym oto sposobem stał się pierwszym we wszechświecie trójzębem (trójodnóżem? hmm). Szczęśliwym zbiegiem okoliczności złamany kręgosłup i brak jednej nogi nie przeszkodziły mu w snuciu jakże spokojnego i szczęśliwego życia. A wszystko to za sprawą pewnej kobiety. Stefka Pietropawlowna (bo o niej mowa) - sąsiadka dzielnego strażaka imieniem Mietek - jest imigrantką z południowo-wschodniej części Syberii. Jako wielokrotna reprezentantka Związku Radzieckiego w Ciężkiejatletyce, w dyscyplinie zwanej powszechnie Curlingiem - spisywala sie świetnie. Dziwiło to wszystkich przede wszystkim dlatego, że ona również nie miała nogi i miała złamany kręgosłup. Zyta, spojrzawszy na Mietka, doszła do wniosku, że dobrze by było go ze Stefką zeswatać. Zyta, pamiętając bardzo dobrze swoje wcześniejsze próby zabawy w SWAT'a (nie mylić z pewnym specjalnym oddziałem), kiedy to doprowadziła na ślubny kobierzec siostrę Mietka Kunegundę i swojego brata Umcykcyka (dziwne imie miał, nikt nie wie dlaczego rodzice nazwali go Umcykcyk), wiedziała bardzo dobrze, że tym razem nie pójdzie jej tak łatwo. Mietek, jako typowy strażak, nie ukrywał bowiem swojej orientacji, a ta była, hmm, niestandardowa - potrafił zgubić się nawet w hipermarkiecie. - Czy ty kiedyś myślałeś drogi Mieciu - zaczęła - o założeniu strażackiego kasku odwrotnie? Zamotany Mietek nie wiedząc co odpowiedzieć wymamrotał: - taaa Onieśmielona tą niespodziewaną reakcją Zyta zarumieniła się, ale szybko postanowiła, że walnąć trzeba prosto z mostu. - Mietku mój drogi czy ty lubisz Stefkę? - Jako ni, jako ta, ino że ten... no... bo ten tego - stwierdził kiwając głową z aprobatą - Mieciu, ale to lubisz, czy nie? - zapytała zniecierpliwiona Zyta Mietek przemyślał swoją ostatnią wypowiedź, zakaszlał i rzekł: - Partycypując dyfrakcyjnie w konglomeracie insynuacji subdialektycznej doszedłem do wniosku, że Stefania wykazuje cechy charakterystyczne dla typowej niewiasty, aczkolwiek mój światły umysł dostrzegł w niej także elementy dysharmonii. - Że niby co? - umysł Zyty, mimo że pracował z szybkością przekraczającą kilkanaście razy swoje możliwości, analizował dopiero słowo "dyfrakcyjnie". - Mówiłem, że nie podoba mi się jej fizjonomia, a konkretnie pewne uszkodzenia, występujące w okolicach kręgosłupa. Po kilku minutach, kiedy Zyta porzuciła próby dogłębnej analizy tego co powiedział strażak Mieciu rzuciła: - Ale przecież, nie wygląd jest najważniejszy. Liczy się też... - Osobowość! - wtrącił się Mietek - Też o tym słyszałem, tylko że... - pogrążył się w zadumie, a Zyta w obawie przed kolejną dawką światłych myśli obawiała się mu przerwać - jako ni, jako ta, ino że ten... no... bo ten tego... - po raz kolejny zająknął się Mieciu. Zyta w szale uniesienia, jakiego doznała wysłuchując już po raz wtóry ulubionego zwrotu strażaka wrzasnęła: - Mietek! Ty mi się nie wymiguj! Pasujecie do siebie! Ty i Stefka. Będzie ślub. I kiedy Mietek miał powiedzieć swoje zdanie na ten temat niczym Filip z konopii (Indyjskiej rzecz jasna) wyskoczył mały, goły chłopczyk z łukiem, kołczanem, skrzydełkami i aureolą i powiedział: -Mietku, oto skazuje Cie na dośmiertną miłość w kobiecie, która pierwszą ujrzysz...
  10. Sorki za ten 3 wpis ale bylem pewien, ze napisalem tylko jeden raz Naprawde panowie oklaski dla Was... Bardzo fajny, wesoly topic(chodzi o ten ktorego tyczy sie TEN topic )
  11. BIGger

    Jaka piosenka??:)

    Qlimax 20032004 Video
  12. Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem... Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat... - Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie... Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył. - Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi. Mietek odpowiedział: - eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory. Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy... Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni przypalony tłuszcz, bo nie miała kostek do zmywarki Calgon Power Perls ze skrzydełkami. Połamany strażak z mniejszym już zapałem wskoczył do chatki aby w końcu poinformować, że Słowacki wielkim poetą był. Informacja ta kompletnie nie zaskoczyła Zyty, podobnie jak to, że strażak Mietek nosił damską bieliznę zawieszoną na kiju, którym się podpierał. Podpierał się oczywiście dlatego, że dzień wcześniej, gdy przechodzil przez tory, pociąg uwalił mu jedną nogę. Nic sobie z tego nie robiąc poszedl dalej, raz to posuwając reką do przodu, raz nogą. Tym oto sposobem stał się pierwszym we wszechświecie trójzębem (trójodnóżem? hmm). Szczęśliwym zbiegiem okoliczności złamany kręgosłup i brak jednej nogi nie przeszkodziły mu w snuciu jakże spokojnego i szczęśliwego życia. A wszystko to za sprawą pewnej kobiety. Stefka Pietropawlowna (bo o niej mowa) - sąsiadka dzielnego strażaka imieniem Mietek - jest imigrantką z południowo-wschodniej części Syberii. Jako wielokrotna reprezentantka Związku Radzieckiego w Ciężkiejatletyce, w dyscyplinie zwanej powszechnie Curlingiem - spisywala sie świetnie. Dziwiło to wszystkich przedewszystkim dlatego, że ona również nie miała nogi...
  13. Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem... Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat... - Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie... Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył. - Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi. Mietek odpowiedział: - eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory. Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy... Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni przypalony tłuszcz, bo nie miała kostek do zmywarki Calgon Power Perls ze skrzydełkami. Połamany strażak z mniejszym już zapałem wskoczył do chatki aby w końcu poinformować, że Słowacki wielkim poetą był. Informacja ta kompletnie nie zaskoczyła Zyty, podobnie jak to, że strażak Mietek nosił damską bieliznę zawieszoną na kiju, którym się podpierał. Podpierał się oczywiście dlatego, że dzień wcześniej, gdy przechodzil przez tory, pociąg uwalił mu jedną nogę. Nic sobie z tego nie robiąc poszedl dalej, raz to posuwając reką do przodu, raz nogą. Tym oto sposobem stał się pierwszym we wszechświecie trójzębem (trójodnóżem? hmm). Szczęśliwym zbiegiem okoliczności złamany kręgosłup i brak jednej nogi nie przeszkodziły mu w snuciu jakże spokojnego i szczęśliwego życia. A wszystko to za sprawą pewnej kobiety...
  14. Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem... Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat... - Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie... Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył. - Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi. Mietek odpowiedział: - eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory. Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy... Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni przypalony tłuszcz, bo nie miała kostek do zmywarki Calgon Power Perls ze skrzydełkami. Połamany strażak z mniejszym już zapałem wskoczył do chatki aby w końcu poinformować, że Słowacki wielkim poetą był. Informacja ta kompletnie nie zaskoczyła Zyty, podobnie jak to , że strażak Mietek nosił damską bieliznę zawieszoną na kiju, którym się podpierał. Podpierał się oczywiście dlatego, że dzień wcześniej gdy przechodzil przez tory pociąg uwalił mu jedną nogę. Nic sobie z tego nie robiąc poszedl dalej, raz to posówając reką do przodu, raz nogą. /// Przepraszam ze EDIT ale musze cos napisac. Dlaczego chociaz napisze posta zostaje on dodane gdzies pozniej :/ Pozatym Sammy oraz wojtzuch, dalibyscie szanse wykazac sie rowniez innym :/
  15. BIGger

    Nowe forum

    Nie jestes <przytul> :P
  16. Kurcze, szukam i szukam i nie potrafie znalezc jakiegos biosu do R 9500PRO ale z pamieciami SAMSUNGA 3.6. Help me!
  17. Ciekawy zegarek, posiada ciekawe fukcje... Polecam
  18. BIGger

    Nowe forum

    Jaki pewny ze zda
  19. BIGger

    Nowe forum

    Zauwazylem po odpowiedziach na foprum rowniez. Chyba boi sie, ze mu sie klawiatura zatrze :mrgreen: A raczej zEtrze
×
×
  • Dodaj nową pozycję...