Skocz do zawartości
Forum komputerowe PC Centre
Dacik

Chalieru... co sie to dzioło pewnego razu...

Rekomendowane odpowiedzi

Drodzy użytkownicy! Redakcja PC Centre doskonale zdaje sobie sprawę z niezwykłej kreatywności, jaką jesteście obdarzeni. Dlatego też mamy zaszczyt zaprosić Was do wspólnej zabawy. Polega ona na tworzeniu zupełnie wymyślonej przez nas historii. Każdy z nas dopisywać będzie kilka zdań do opowieści, którą pozwolę sobie rozpocząć. Jednak w każdej zabawie istnieją reguły. Nie inaczej jest tutaj:

 

1. Ilość zdań jest teoretycznie nieograniczona, jednak prosiłbym, aby nie przesadzać z objętością swoich części :)

2. Nie wolno edytować swoich postów.

3. Nie wolno dopisywać postów pod rząd.

4. Jeden użytkownik może dodać maksymalnie dwa posty w ciągu jednego dnia.

5. Wymagany odstęp pomiędzy postami jednego użytkownika (z uwzględnieniem 3 i 4 punktu niniejszego regulaminu) to 2 godziny.

6. W treści swojego posta należy wkleić dotychczasową całość napisanej już historii.

7. PC Centre zastrzega sobie prawo do edycji reguł gry w trakcie jej trwania.

 

Zapraszam i w imieniu redakcji życzę miłej zabawy :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie

 

//staropolskim zwyczajem będę dopisywał po jednym słowie, ewentualnie wyrażeniu przyimkowym dziennie - ten typ dokładania sprawia, że historia robi się niesamowicie nieprzewidywalna, dlatego do stosowania takiego systemu także i was zachęcam//

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem

 

//uważam, że powinniśmy jednak pisać po całym zdaniu, ale ok... jestem otwarty na propozycje. Piszcie jak chcecie, ale też nie rozpisujcie się przesadnie.//

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

 

//Proponuje pogrubiać to co się dopisało, będzie wyraźniej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek to jego dobry kumpel jeszcze z podstawówki. Później spotykali się na lekcjach poświęconych dendrologii w technikum metalowo drzewnym i nie jedno piwo razem wypili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

// Trzymamy się prawa pierwszeństwa w myśl 'kto pierwszy...'//

 

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten...

 

// podobał mi się pomysł Darka (o to mi chodzi... historia poschizowana do reszty) //

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu

 

//Aż się boje cokolowiek dopisywać bo mnie ktos wyprzedzi. Jestem za tym aby dać dla każdej osoby limit dwóch dopisków dziennie w odstepach conajmniej jednogodzinnych. Historia nie bedzie rozwijala sie w szybkim tempie co mogloby odstraszyc nowe osoby ktore chcialyby cos dopisac. Ponadto rzadziej beda wystepowac sytuacje taka jak moja i qby. Ale jak bedzie to Dacik zadecyduje bo on tu CEO :)

BTW Dacik komentarzy sie nie zamyka slashami :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory

 

// Darq.. zgadzam się co do limitów. Niech będzie jak mówisz.

P.S. A Postów się nie edytuje!!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory.

Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy...

 

//Edytowałem tylko komentarz :) Wiecej nie bede.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory.

Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy...

Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory.

Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy...

Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory.

Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy...

Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory.

Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy...

Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni przypalony tłuszcz, bo nie miała kostek do zmywarki Calgon Power Perls ze skrzydełkami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory.

Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy...

Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni przypalony tłuszcz, bo nie miała kostek do zmywarki Calgon Power Perls ze skrzydełkami.Połamany strażak z mniejszym już zapałem wskoczył do chatki aby w końcu poinformować, że

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory.

Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy...

Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni przypalony tłuszcz, bo nie miała kostek do zmywarki Calgon Power Perls ze skrzydełkami.Połamany strażak z mniejszym już zapałem wskoczył do chatki aby w końcu poinformować, że Słowacki wielkim poetą był.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory.

Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy...

Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni przypalony tłuszcz, bo nie miała kostek do zmywarki Calgon Power Perls ze skrzydełkami. Połamany strażak z mniejszym już zapałem wskoczył do chatki aby w końcu poinformować, że Słowacki wielkim poetą był. Informacja ta kompletnie nie zaskoczyła Zyty, podobnie jak to...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
//dade, bigger - co wy tu za rozpi*dziel robicie? moja wypowiedz sie skonczyla inaczej

// 'egzakli'... no ale cóż... BIGgerze... zwróć uwagę, że nie możesz dopisywać się w dowolnym miejscu naszej historii, a na jej dotycjczasowym końcu. Niestety. Twój post został usunięty, podobnie jak post Darka. Zgadzam się z Sammym. Jego wypowiedź skończyła się inaczej. (Co nie zmienia faktu, że pomysł Darka po raz kolejny przypadł mi do gustu). Aha... Sammy, Twój post (dla porządku) też usuwam.

 

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory.

Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy...

Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni przypalony tłuszcz, bo nie miała kostek do zmywarki Calgon Power Perls ze skrzydełkami. Połamany strażak z mniejszym już zapałem wskoczył do chatki aby w końcu poinformować, że Słowacki wielkim poetą był. Informacja ta kompletnie nie zaskoczyła Zyty, podobnie jak to , że strażak Mietek nosił damską bieliznę zawieszoną na kiju, którym się podpierał. Podpierał się oczywiście dlatego, że...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi

Kiedy dziś rano słońce budziło naszego bohatera łypiąc swym perfidnym okiem na jego twarz nie wiedział jeszcze, jak dramatycznych wydarzeń będzie świadkiem oraz uczestnikiem...

Jak codzień przed śniadaniem szybkim kopnięciem uruchomił komputer i zapodał się na Gadu-Gadu. A tam - tłum nieznajomych lgnie do niego poprzez konferencję, którą założył jakis wariat...

- Chalieru... co to sie bydzie dzioło - pogrążył się w zadumie...

Po powrocie z leśniczówki, do której zwykł uczęszczać zaraz po spożyciu należnego mu porannego posiłku zwanego w narodzie śniadaniem, wyszedł jak zwykle na dwór. Pod topolą, na wsód od brzozy i 10 metrów od klonui, spotkał strażaka z pobliskiej remizy. Pot na jego czole i niedbale założony kask wskazywał na to, że niezwykle się spieszył.

- Chalieru... - pomyślał i zapytał - dokąd to tak spieszno Mietku? - zwrócił się po imieniu, gdyż strażak Mietek miał wypisane swoje imie na zakrwawionej naszyfce znajdującej sie na jego piersi.

Mietek odpowiedział:

- eee... no bo.. to ten... i zakrztusil się nagle kawalkiem kory zerwanej porannym wiatrem z młodego dębu. A dąb, choć młody, potrafił dać się we znaki niejednemu konsumentowi jego kory.

Marcin wykazał się bystrością i postanowił pomóc krztuszącemu się koledze. Zgrabnie podskoczył i uderzył go mocno wielką, typową dla drwala dłonią w plecy...

Jako, że tym samym złamał strażakowi kark, uznał za stosowne oddalić się i poszedł do chatki, zajmowanej przez jego rówieśniczkę Zytę, która w tym czasie zajmowała się drapaniem. Sytuacja, w jakiej ją zastał w żaden sposób go nie zaskoczyła. Zyta bowiem bardzo lubiła naleśniki i właśnie zeskrobywała z patelni przypalony tłuszcz, bo nie miała kostek do zmywarki Calgon Power Perls ze skrzydełkami. Połamany strażak z mniejszym już zapałem wskoczył do chatki aby w końcu poinformować, że Słowacki wielkim poetą był. Informacja ta kompletnie nie zaskoczyła Zyty, podobnie jak to , że strażak Mietek nosił damską bieliznę zawieszoną na kiju, którym się podpierał. Podpierał się oczywiście dlatego, że dzień wcześniej gdy przechodzil przez tory pociąg uwalił mu jedną nogę. Nic sobie z tego nie robiąc poszedl dalej, raz to posówając reką do przodu, raz nogą.

 

/// Przepraszam ze EDIT ale musze cos napisac. Dlaczego chociaz napisze posta zostaje on dodane gdzies pozniej :/ Pozatym Sammy oraz wojtzuch, dalibyscie szanse wykazac sie rowniez innym :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
×
×
  • Dodaj nową pozycję...